Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

nej łódeczce przepłynęli na drugi brzeg i wsiedli do gotowej już łodzi, ukrytej w zalanych powodzią wiklinach.
Łódź była przepiękna, więc nazywaliśmy ją „Królewną”. Silnie wiosłując, wyprowadziliśmy ją na środek nurtu i popłynęli na północ, unoszeni chyżo przez potężny prąd. Resztki spóźnionych ptaków przelotnych mknęły śladem za nami po podniebiu, dopędzając silniejszych towarzyszy, już dawno osiadłych na wolnych letniskach Oceanu Lodowatego.
Myśmy też tam dążyli…
Rzeka wezbrana, mętna od niezliczonych potoków wody śniegowej, zlewających się do jej łożyska z okolicznych gór, niosła nas lekko, jak piórko. Co chwila na zakrętach otwierały się śliczne widoki na zieleniejące już lasy, na sine

16