Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

Im dłużej płynęliśmy, tym większa ogarniała nas radość, gdyż byliśmy pewni, że już kozacka moc nas nie dosięgnie, że nikt nas nie odszuka w tych pustyniach...
Nagle rzeka, płynąca dotąd korytem, rozwidlała się na dwie odnogi. Za nim wybraliśmy, w którą się skierować, prąd z szaloną siłą uniósł nas i rzucił niespodzianie na kamienistą ławicę, poprzez którą rzeka przelewała się z łoskotem, bałwaniąc jak wrzątek. „Królewna“ zawadziła o głazy podwodne, w mgnieniu oka została skręcona w poprzek i powalona prądem na bok. Wszystko, i ludzie, i ciężary, i pościel, i ptaki z sucharami i kipiący samowar, poleciały w tę stronę. Krzyk przerażenia wydarł się z ust ludzi, skłębionych na dolnym boku łodzi, gdyż czuby spienionych bałwanów zasyczały

21