Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

wrócił i zabrał znowu część rzeczy... W ten sposób ulżyliśmy łodzi i udało się ją zepchnąć na głębinę. Byliśmy jednak tak zmordowani pracą w lodowatej wodzie, zziębnięci wygłodzeni, że postanowiliśmy rozpalić wielkie ognisko, ogrzać się, osuszyć i posilić. Po raz pierwszy od kilku dni wyciągnęliśmy się na posłaniach przy ciepłym ognisku i ugotowaliśmy sobie ciepłej strawy. Zupa z pemikenu, zaprawiona tartymi sucharami, była wyborna.
Od tego dnia zaczęły się nasze niepowodzenia. Prawie tydzień tułaliśmy się z kraju w kraj po obszernej dolinie, wypełnionej przez powódź tysiącem rwących potoków, wściekłych spadów i wirów, przerzucani nurtami z ławicy na ławicę, z mielizny na mieliznę. Przekonaliśmy się, że „Królewna” jest wygodna,

24