Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkie wyspy i wysepki, znikły mielizny, znikły nawet wąziuchne gzymsy u skał nadbrzeżnych. Gładkie, prostopadłe wiszary wzniosły się z obu stron wprost z głębiny mknącej z szalonym pędem rzeki. Wąziuchny, jak szczelina, skalny korytarz wypełniała całkowicie groźnie pomrukująca, czarna, aż wypukła od pędu, woda... a w górze zwisały i kołysały się szarpane wichrem łachmany brudnych tumanów.
— Wszystko szare: skały, powietrze i woda! Nic nie widzę!... Przestańcie wiosłować!... — rozkazał sternik.
Wiosłowanie było zresztą zbyteczne, gdyż bieg rzeki wyprzedzał wiosła i te ciapały tylko bezsilnie wodę. Skały z obu stron zdawały się już nie prostopadle wznosić, lecz ku sobie pochylać. Migały w naszych oczach, jak kolumnada jakichś

28