Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

gwarnego, ruchliwego życia, jakie otaczało naszą kolebkę… Słodkie twarze matek naszych i ojców, braci, sióstr i przyjaciół wypływały przed nami wśród mroku, wabiąc nas dobrotliwym uśmiechem; dźwięki ich głosów rozbrzmiewały w naszej stęsknionej pamięci, budząc w sercu bolesne drżenie… Wychodziliśmy wtedy przed chaty i spoglądali z odrazą na zimne, surowe niebo, obcymi usiane gwiazdami, na nieprzyjazny, biały całun szronów i zasp śnieżnych, po których przepływały niespokojnie różowe lub zielonawe cienie zorzy północnej, nikłe i zwiewne, jak duchy…
W te noce tęsknoty narodziło się w nas niezwalczone pragnienie ucieczki, ucieczki choćby za cenę życia!
Przepływała przez tę miejscowość duża rzeka Jana. Przyszło nam do głowy,

6