Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

wie, gdyż pod wodą i mułem, a nawet i pod mchem był lód...
Kiedym się wydostał na brzeg, mgła już gęstą i grubą zasłoną pokryła wszystko. Poznałem, że mam przed sobą morze tylko po ryku fal i szklanym stukocie uderzających o siebie lodowców.
W tej nieprzeniknionej, mlecznej pomroce z trudem odszukałem swoje czółenko, lecz przeprawić się do swoich nie mogłem, gdyż wzburzone morze piętrzyło takie bałwany, że zatopiłyby mię natychmiast. Musiałem czekać. Aby uchronić się od przejmującego, zimnego wietrzyska, położyłem się na dno łódki i próbowałem zdrzemnąć. Nadaremno: huk morza, gwizd wiatru, zimno stygnącej na mnie przemoczonej odzieży nie dały mi oka zmrużyć. Patrzałem więc w górę na kłębiące się nade mną białe mgły. Od

43