Strona:Wacław Sieroszewski - Ptaki przelotne.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

dy na nim coraz niklejsze, aż wreszcie noc znikła, jej zmrok zamienił się w mleczny świt, z różową zorzą na widnokręgu tam, gdzie zaszło słońce i skąd niezadługo znów wypływało złote i czyste… Takie są podbiegunowe „białe noce” wiosenne!
Krótkie jest lato tamtejsze, a wiosna trwa ledwie dni dziesięć. Za to płynie burzliwie, jak wodospad… W oczach zmienia się biały, zimowy krajobraz na pstry, w oczach zielenieją polany, rozkwitają kwiaty, lasy pokrywają się mgłą świeżych igieł i listeczków, pienią się potoki, błyskają w słońcu kałuże wody i wietrzyk marszczy drobnymi falami ich lustrzaną powierzchnię… Z dniem każdym, z każdą godziną rośnie ruch, rośnie gwar… I puste do tej pory łąki, rzeki i jeziora obsiadają roje ptaków…

9