Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/124

Ta strona została skorygowana.
118

Spojrzał na nią łzawemi oczyma, nie rozumiejąc ku czemu zmierzała, z wyraźnem zdziwieniem, z wyrzutem nawet.
Nie patrzyła na niego, nie widziała tego spojrzenia i wyrzekła znowu:
— Odpowiadaj że mi, czyż nie słyszysz?
— Powód choroby, powód śmierci — powtórzył ze zdwojonym smutkiem — wiedzą przecie o tem wszyscy. On padł ofiarą swojej dobrej wiary, swego dobrego serca, swojej uczciwości...
Słuchała go z przygryzioną wargą.
— Więc ty wiedziałeś o tej katastrofie majątkowej?
— Naturalnie! on przecież nie czynił z niej tajemnicy. Och! mamo, największą boleścią jego było to, że zrujnował córkę, że posag, jaki jej dać zamierzał, pochłonięty został tem bankructwem.
Wspomnienie zmarłego wycisło mu łzy z oczu.