się wszystko, co zatrzymało go tutaj; mógł już zabrać Reginę wraz z matką i uwieźć ją daleko od smutnych obrzędów i wspomnień, mógł wreszcie poświęcić jej się zupełnie, mógł zacząć pracować nad odbudowaniem tej przyszłości, zburzonej nagle podmuchem nieszczęścia.
Szukał Reginy. Widząc ją z matką, uśmiechnął się jak człowiek, który spotyka razem istoty ukochane, i biegł ku nim z pospiechem — gdy nagle przypomniał sobie wszystko, co zaszło pomiędzy nimi. Spojrzał na matkę z uwagą i pierwszą rzeczą, jaka uderzyła wzrok jego, był zaręczynowy pierścionek leżący na stole.
Któż śmiał bez niego dotykać najważniejszych zagadnień jego losu i serca? Kto śmiał ten pierścionek zdjąć z palca Reginy? Jak ona oddać go mogła w inne ręce niż w te, które go jej włożyły? Pochwycił go i podniósł w górę ku jej oczom,
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/184
Ta strona została skorygowana.
178