Milczała zamyślona i trudno było odgadnąć, jakie wrażenie robiły na niej słowa ojcowskie. Widocznie istniały tam jakieś wewnętrzne czynniki, wprawione w ruch drobnemi okolicznościami potocznego życia, i te nie mogły tak łatwo powrócić do równowagi. Widocznie pod spokojnym pozorem młoda jej główka kryła rozmarzone myśli, a rozkołysane serce mierzyło wypadki i słowa nie miarą istotnych faktów; ale własnych namiętnych uderzeń.
— Doprawdy, Reginko — wyrzekł ojciec po chwili — nie powinnabyś tak brać do serca rzeczy, które na to nie zasługują. Książka czyni na tobie wrażenie podobne do prawdziwego nieszczęścia, płaczesz nad urojonymi wypadkami.
— Kiedy ja czuję, że one stać się mogły; wszakże to właśnie stanowi wartość książki.
— Ale pocóż płakać i martwić się?
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
16