dziecinnym szczebiotem, niczem więcej; nie zastanawia! się nad tem, że były one symptomatem pewnego stanu umysłu. I tutaj także wzrok jego sięgał tylko powierzchni.
— Wacław powinienby już przyjechać — wyrzekł, spoglądając na drogę, która biegła poza stawami i pomiędzy nimi skręcała do dworu.
Nie odpowiedziała nic, tylko fala krwi oblała jej twarz różowym obłokiem. Powróciła zwolna na swoje miejsce i wsparła głowę na rękach, tak jednak, iż mogła widzieć drogę.
Ojciec znowu czytał gazetę. I była pomiędzy nimi długa cisza, przerywana tylko głosami, którymi wieś ożywia się zwykle w wieczornych godzinach.
Kilka razy Regina dawała widoczne oznaki niecierpliwości. Gdy tuman kurzu powstał na drodze, lub doleciał turkot daleki, główka jej pochylała się w tę stro-
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/24
Ta strona została skorygowana.
18