Poznała teraz, iż chybiła celu, przedstawiając mu w rzeczywistych barwach trudności położenia.
— Nie mów mi — ciągnął dalej — że moja miłość jest szaleństwem, bo widzisz, wyrzec się jej znaczyłoby wyrzec się czci i szczęścia zarazem. Ty to przecież dobrze rozumiesz.
Był znowu owym zacnym i serdecznym chłopcem, którego kochała jak brata młodszego, któremu rada była nieba przychylić.
— Rozumiem — szepnęła z tą sympatyą dla miłości, z tem pobłażaniem dla niej, charakteryzującym wszystkie dobre serca niewieście.
— Pomyśl — mówił dalej — o jakiem zajęciu, któreby mi dało chleb bodaj suchy, ale uczciwy i zarobek natychmiastowy. Przysięgam ci, że pracować potrafię.
Zwracał się do niej, jakby trudności życia pochodziły od niej, aż ona uśmie-
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/246
Ta strona została skorygowana.
240