czuła dobrze iż tu chodziło o całą przyszłość Wacława. Plany jej były bardzo rozumnie osnute; jednak i najmędrsze nawet plany czasem się nie udają, a ona była w śmiertelnej obawie, czy nie znajdzie się w tym wypadku, i po raz tysiączny obliczała szanse prawdopodobieństwa. Według tych danych, nie zdawało się grozić doraźne niebezpieczeństwo; ale wiedziała także, iż los dorzucać zawsze lubi nieobrachowany pierwiastek do kombinacyj ludzkich; drżała więc, by nie wmieszał się uparcie do spraw Wacława i nie zniszczył jej przewidywań. Słowem pomiędzy nią a losem rozgrywała się partya ostateczna.
Teraz działać otwarcie było niepodobieństwem, ale zato możebne były wszystkie podziemne roboty, jakiemi zwykle po mistrzowsku posługiwać się umiała, bo wszakże całe jej życie było pasmem cierpliwego oczekiwania, pracy nieznacznej i obliczeń dalekich. Teraz, kiedy zawiodły
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/263
Ta strona została skorygowana.
257