Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/268

Ta strona została skorygowana.
262

wnego i to tak gwałtownie, iż skróciły do minimum wszystkie używane w podobnych razach zapewnienia, by prędzej dość do rezultatów.
— Jestem przekonana — ciągnęła pani Julska — że to co ci powiem zachowasz dla siebie.
— Dla siebie, dla siebie jednej!
Pani Julska poprzestała na tem zapewnieniu, chociaż może niekoniecznie wierzyła mu bezwarunkowo, i mówiła ze smutnym, tajemniczym wyrazem, który podwajał znaczenie:
— Bo widzisz! nie chciałabym nikomu zaszkodzić...
— Zaszkodzić? — powtórzyły błękitne okulary, oddech wstrzymując, albowiem przeczuły tutaj rzecz osobliwie ponętną, skandal.
— Jakkolwiek źle postąpiono względem mego syna — kończyła, niby nie zważając na tę przerwę pani domu.