Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/284

Ta strona została skorygowana.
278

Pani Julska odczuła w nim prośbę, więc zbrojąc się przeciw słabości, podniosła głowę spuszczoną i poruszyła znowu drutami, które wydały suchy i drażniący dźwięk, uderzając wzajem o siebie.
— Mamo — powtórzył z nagłą determinacyą syn — chciałbym z tobą pomówić.
Była panią siebie; żaden muskuł nic zadrgał na jej twarzy. Rzuciła mu tylko przelotne spojrzenie, którem dobadywać się zdawała głębi jego myśli.
— O czem? — spytała zwolna. — Zdaje mi się, Wacławie, że są przedmioty, któreśmy wyczerpali i do których wracalibyśmy daremnie.
— Ha! więc nie mówmy o tem — zawołał stłumionym gniewem — nie mówmy o rzeczy, która więcej niż wszystkie inne leży mi na sercu. Mówmy o mnie tylko.
Pani Julska zniosła ten wybuch z anielską rezygnacyą; przebaczyła go nawet kładąc na karb cierpienia, i odparła: