Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/355

Ta strona została skorygowana.
349

iż mieli do niego większe prawo, jeśli sypały mu się gratyfikacye, dodatki i różnego rodzaju korzyści, wszystko to nie wbijało go w dumę. Przeciwnie, umiał on zawsze szczerem i ujmujacem obejściem rozbroić wszystkie niechęci i dla dobra innych używać swoich wpływów. „Euzebiusz, to dziecko szczęścia“ — mówiono powszechnie, a on temu bynajmniej nie przeczył i dodawał zwykle z cechującą go swobodną skromnością: „nie bierze zasłużony, ale szczęśliwy.“ Jakżeż więc gniewać się na niego? To też nie gniewał się nikt, a pomału przyzwyczajono się nawet do tego, że miał wyjątkowe prawa i przywileje.
Pan Euzebiusz przyjął Wacława ze zwykłą serdecznością, posadził go koło siebie, poczęstował wybornym cygarem i kawą, którą panna Zofia, nie czekając rozkazu, przyniosła mu sama. Po serdecznem powitaniu jednak nastąpiło milczenie; pan