drzwi znajdujące się w gabinecie, a że wzrok miał doskonały, nigdy nie pomylił się co do osoby, ani wyrazu twarzy, jakim powitać ją należało.
Widząc Wacława, przybrał najprzyjaźniejszy uśmiech, który nie ograniczył się na samych ustach, ale rozjaśnił mu spojrzenie i odbił się w najdrobniejszym rysie i zakątku twarzy. Wyciągnął do niego rękę z wyrazem, który świadczył, że jeśli nie rzuca mu się w objęcia, to tylko dlatego, że poprawność form potępia podobne manifestacye uczuć; niemniej jednak uczucia te tkwiły w jego sercu, chociaż wyrażały się tylko uściskiem dłoni. Jeśli zaś pan Schmetterling nie powstał na jego przyjęcie, to znowu z powodu, że pomiędzy młodymi ludźmi i rówiennikami (pan Schmetterling miał się co do wieku za rówiennika Wacława) ceremonie istnieć nie powinny. Ale za to jakże on rad był jego obecności, z jaką niecierpliwością poruszał
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/377
Ta strona została skorygowana.
371