cławie, jeśli też zapytam, co pan potrafisz?
A widząc poruszenie jego, dodał:
— Ja wiem że pan wiele rzeczy umiesz, ale z pewnością nie takie, które mnie są potrzebne.
Mówił leniwie i stanowczo, jak człowiek pewien swego, który w towarzystwie może być nadzwyczaj ustępujący, przecież na swoim gruncie czynić tego nie ma powodu.
W jego tonie było lekceważenie, może nie Wacława osobiście, ale w ogóle wszystkich, którzy zależeli od niego, i to Wacława ubodło do żywego. Czuł że nie zasługiwał na nie, a nie doszedł jeszcze do filozoficznej obojętności na wszystkie niezasłużone ciosy, jaką czasem w nieugiętych przedtem naturach wyrabia życie.
— Zdaje mi się — odparł dumnie — iż z robotą jakiej potrzeba w pańskich biurach obeznałbym się prędko, że mógłbyś
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom I.djvu/390
Ta strona została skorygowana.
384