Przez długą chwilę spoglądała na te listy, uderzona ich niespodziewaną treścią. Przyszło jej na myśl, że pani Julska stanowiła przeszkodę pomiędzy nią a narzeczonym i że dziś przeszkoda ta istnieć przestała. Uczuła wówczas jakąś niewypowiedzianą radość, jak gdyby spadł jej z piersi ciężar tłoczący ją oddawna. Stanęły jej w oczach chwile dawne: Jasionna, miłość, nadzieja, szczęście, ojciec, to wszystko co posiadała niegdyś. Jakże to było dalekie i blizkie razem! Wspomnienia biegły dalej torem swoim; po dniach szczęścia następowały dnie rozpaczy, aż wreszcie pomiędzy nią a ukochanym stanęła ruina. Ruina ta nie była wymysłem pani Julskiej, niestety, była ona aż nadto realna, zwiększała się tylko z jej śmiercią w ten sposób, że trudności materyalnego bytu, które niegdyś dobra jej wola usunąć mogła, teraz stały się niezwalczonemi.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/240
Ta strona została skorygowana.
230