zdawało się nawet, że z piersi jego wydarło się ciche westchnienie.
A Wacław mówił dalej:
— Powiedz mi pan, co mam uczynić, ażeby, jak tylu innych, zapracować na własne potrzeby?
— Stawiasz mi pan najcięższy problemat życia — odparł spokojnie Mergold — i chcesz bym ci go na poczekaniu rozwiązał. Ludzie sposobią się do tego od dzieciństwa, walczą o kawałek chleba jak dzikie zwierzęta o zdobycz, wydzierają go sobie: tem zajadlej, że potrzeby zwierzęcia są ograniczone, gdy tymczasem człowiek im więcej ma, tem więcej pragnie i potrzebuje. Masz pan przecież miesięcznie 30 rs. i wielu zazdrościć ci musi. Któż winien; że ci to nie wystarcza? Słyszałem że chcesz się pan żenić; nie obrażaj się pan, ale tacy biedacy jak my nie mają prawa do żadnego zbytku, inaczej...
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/268
Ta strona została skorygowana.
258