— Jakiż to interes? o co w nim właściwie idzie? — zapytał znowu. — Wszak kiedy kto ma pewną hipotekę, o pożyczających nie trudno; dlaczego więc tu ma być fikcya, a jeśli jest fikcya, czemu pan mnie ją proponujesz?
Słysząc te wszystkie pytania, Józio pocierał twarz dwoma palcami właściwym
sobie ruchem i spoglądał na Wacława, jak człowiek któremu wcale nie pilno odpowiadać.
— No — zawołał — jaki pan ciekawy!
— Nie jestem ciekawy, ale przecież muszę wiedzieć co robię i dlaczego?
— Jakto dlaczego? dla pieniędzy — odparł Józio z właściwą sobie naiwnością.
Naiwność ta, udana czy prawdziwa, zaczynała niecierpliwić Wacława.
— Nie, panie Ceklerberg — zawołał — wdzięczny panu jestem za dobre chęci; ale nie przystąpię nigdy do żadnego interesu, zanim go dokładnie nie zrozumiem.
Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/278
Ta strona została skorygowana.
268