Strona:Wiadomość o Mikołaju z Hussowa.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy może być, by jeździec zawisł śród gałęzi,
Gdy, razem rzucon w górę, padł zmiażdżony koń?
I to się wydarzyło, że gdy żubr podrzucił
Ich obu, to na drzewie zdrowy został człek.
Dowodów ci przytaczać niema co i tracić
Zbyt wiele słów, gdy z wiarą ociągać się chcesz.
Nie widział żubra człowiek, przed którego okiem
Nie szalał on, niwecząc wszystko, co li mógł:
Gdzie tylko bieg swój zwróci, taki szum powieje,
Że niczem głośne huki najburzliwszych fal;
A kiedy zadowolon, jakiż to podskokom
Zuchwalca towarzyszyli łomot i trzask!
Jakiemiż radosnemi wypełnia odruchy
Swe członki! Kiedy mniema, że się pomścił już,
Do rogów jaki krwawy płynie mu znów wigor!
Ażeby to opisać, nie mam dosyć słów.
Tak szybki, iż wygląda li na obłok kurzu
Lub śniegu: nie pomyślisz, że to pędzi zwierz.
Powietrze, pełne ścierwa, świadczy wkrąg a rzezi,
Na miejsce jej wskazuje zczerwieniony śnieg
I strzępy ciał, wiszące na zgiętych konarach,
Gdy miazga pozostała zwaliła się wdół.[1]
W ślad z swym karmicielem, gdziekolwiek się ruszy,
Mknie ptactwa drapieżnego mięsożerna czerń.
On długo rzuca ścierwem i obraca wkoło —
Nie może go nasycić ten okrutny mord,
Aż członków nie zgruchoce, aż ciała na miazgę
Nie zetrze; resztę kości tratuje na nic!
Naciera nań huf jezdnych, tylko niezbyt gęsty,
Podnieca go krzykami i tysiącem gróźb,
Czasami na swą zgubę; choć wprawion, niejeden
Z nich pada, nieuchronny powalił go los.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Odręcznie napisana notatka na egzemplarzu źródłowym: Dwuwiersz opuszczony przez tłumacza, uzupełniony na podstawie oryginału przez wydawcę.