Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/108

Ta strona została uwierzytelniona.

po pochyłej podłodze. Jednocześnie spadło wszystko, co tylko nie było przymocowane, i pogasły wszystkie światła, bo wiszące lampy uderzyły o sufit i potłukły się w drobne kawałki. Po krótkiej chwili strasznej trwogi okręt zakołysał się wstecz raz bardzo mocno, a potem parę razy słabiej. Zaraz po pierwszych uderzeniach udało mi się wdrapać na pokład. Mimo ciemności, poznałem kapitana, który na moje wołanie odpowiedział wskazując na tylną część pokładu: Voilá la terre! W samej rzeczy zdawało się, że stoi za okrętem wielka skała, słabem oblana światłem. Kapitan, ujrzawszy ją, nagle obrócił statek i ztąd owo gwałtowne zakołysanie. Przypuszczał, że zostaliśmy zapędzeni i że znajdujemy się tuż przy skale Cap des lions. Wtem wśród ciemności odezwał się jakiś głos: La terre avance, i rzeczywiście skalista, świecąca ściana stała teraz tuż za okrętem i coraz się jeszcze zbliżała z jakimś dziwnym syczącym szumem. Teraz nastąpiła chwila tak straszna, tak przerażająca, że słowami niepodobna jej opisać. Okręt zalewały fale kolosalne, które ze wszystkich stron z taką uderzały siłą, że tylko kurczowo trzymając się żelaznej balustrady przy górnym pokładzie, mogłem się utrzymać na nogach. Jednocześnie czułem, jak gwałtowne i krótkie bałwany rzucają okrętem to w jednę, to w drugą stronę. Nie można było rozróżnić, czy się jest pod wodą, czy ponad nią. Zdawało się, że z największą trudnością wdycha się jakąś pianę morską. Jak długo trwał ten stan rzeczy, tego później nikt nie umiał określić. Pasażerowie pozostali w kajutach też musieli walczyć z temi strasznemi uderzeniami, które nimi rzucały na wszystkie strony i śmiertelnie byli wystraszeni szumem wody spadającej na pokład. W jednej chwili wszystko się skończyło, równie nagle, jak się zaczęło. Tylko skała świecąca stała teraz przed okrętem i powoli oddalała się od niego.