Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/118

Ta strona została uwierzytelniona.

mniejszych wspomnień mego życia. Od dawna marzyłem o podróży na wschód, o zwiedzeniu tej kolebki cywilizacyi i wszelkiej kultury.
A że wówczas właśnie, po śmierci ukochanej mojej żony, zarówno fizycznie, jak moralnie byłem przygnębiony, uważałem podróż tę za doskonały środek do odzyskania sił i równowagi.
Na początku października 1865 r. puściłem się w drogę; pojechałem na Peszt do Basiaczu, tam wsiadłem na statek i popłynąłem Dunajem, a następnie morzem na Kustendże do Konstantynopola. Na okręcie zrobiłem interesującą znajomość: poznałem sławnego Omara baszę. Powracał właśnie z Wiednia i Paryża. Cóż, kiedy w żaden sposób nie mogłem rozmowy naprowadzić na jego czyny wojenne. Widocznie tryumfy nad wiedeńskiemi i paryzkiemi damami z baletu, do których ciągle powracał, nierównie milsze pozostawiły mu wspomnienia.
Bosfor, morze Marmora, słodkie wody, nieporównane położenie Konstantynopola, wszystko to było już tak pięknie opisywane i z takiem namaszczeniem czytane, że mógłbym to pominąć milczeniem. Konstantynopol, mimo wspaniałego położenia, które odrazu wskazuje, że to jest miejsce przeznaczone na stolicę świata, nie robi ani przyjemnego, ani podniosłego wrażenia. Nikt nie powie: „Widziałem Konstantynopol, teraz mogę umrzeć." Mnie te cyprysy, któremi Turcy zdobią groby, rozsiane pomiędzy domami, dają miastu wygląd ponury, może to odblask ponurych dziejów tego miasta, może przeczucie, że walka o Konstantynopol kiedyś Europę ogniem i krwią zaleje, dosyć, że widok jego wprawia nas w podziw, ale nie zachwyca, jak np. Neapol, albo inne pięknie położone miasto. Nawet wspaniałe gmachy, jak stary seraj u Złotego Rogu i Hagia Zofia, imponują ogromem, ale widokiem swym nie sprawiają przyjemności. Ś-ta Zofia obli-