Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

wie tłomaczone i myślę, że mogą one stać się dla młodych ludzi nauką i zachętą; przekonają ich bowiem, że młody człowiek nawet bez odziedziczonego majątku i bez potężnych protektorów, co więcej, bez dostatecznego wykształcenia przygotowawczego, własną pracą może się wznieść i pożyteczne stworzyć rzeczy. Nie mam zamiaru bardzo się trudzić nad formalną stroną tego pamiętnika; wspomnienia moje będę opowiadał prosto, w miarę, jak się myśli mojej nasuwać będą — to jedno mając na względzie, żeby przedstawić życie moje jasno i prawdziwie, a uczucia i przekonania oddać jak najwierniej. Zarazem postaram się uwydatnić zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne siły, które naprzemian wśród powodzeń i trosk życiem mojem kierowały, do zamierzonych prowadziły mnie celów, zapewniając mi starość spokojną i przyjemną.
Najdawniejszem wspomnieniem z mego dzieciństwa jest drobny, a jednak bohaterski czyn, który może dlatego tak utkwił w mojej pamięci, że miał stanowczy wpływ na dalszy rozwój mego charakteru. Rodzice moi mieszkali aż do ósmego roku mego życia pod Hanowerem, w majątku który ojciec mój dzierżawił od niejakiego pana von Lenthe. Miałem wtedy pewno nie więcej jak pięć lat i właśnie bawiłem się w pokoju mego ojca, gdy matka wprowadziła tam głośno płaczącą siostrę moją, starszą odemnie o trzy lata. Matylda miała iść na lekcyę robót ręcznych na probostwo i narzekała, że ogromny gąsior zawsze zachodzi jej drogę i kilkakrotnie ją nawet ugryzł. Nic nie pomogły namowy matki, w żaden sposób sama nie chciała iść na lekcyę; nawet ojciec nie potrafił jej namówić. Zwrócił się tedy do mnie i podając mi swój kij, znacznie większy odemnie, rzekł: „Kiedy tak, niechże cię odprowadzi Werner, mam nadzieję, że będzie odważniejszy od ciebie.” Co prawda, wydało mi się to trochę niebezpiecznem, zwłaszcza że mi ojciec na drogę dał taką