Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/145

Ta strona została uwierzytelniona.

dające urządzenia do szukania i podnoszenia kabli i wyborny, łatwy do kierowania statek pod komendą doświadczonego kapitana. Wszystko to się zeszło i obok wielkiej dozy szczęścia i energii sprawiło, że nieprawdopodobne stało się prawdziwem.
Po szczęśliwie dokonanej naprawie i po przywróceniu połączenia z lądem, przez kilka dni prowadzono dalej zakładanie kabli bez żadnej przeszkody. Ale wkrótce zmieniła się pogoda i pokazała się znów niewielka wadliwość w kablu. Postanowiono nie zajmować się teraz jej usunięciem, aż później gdy się okręt zbliży do brzegów Neufoundland’u. Ale wtedy okazała się operacya ta zbyt trudną z powodu skalistego dna morskiego. Na niefortunne próby zmarnowano dużo kabli i „Faraday” zmuszony był wracać do Anglii po kable i po węgiel, nie spełniwszy swego zadania. Następna wyprawa również nie usunęła całkowicie wadliwości, które stały na przeszkodzie do zakładania kabli; dopiero trzecia dokonała tego trudnego dzieła.
To pierwsze zakładanie kabli przez Atlantyk nietylko dla nas było pouczającem, wogóle wyjaśniło i ustaliło metodę zakładania kabli podmorskich. Złożyliśmy dowody, że nawet przy niepogodzie i w porze roku najmniej sprzyjającej można kable zakładać i naprawiać; co więcej, jest to możliwe na wodach niezmiernie głębokich i z jednym, byle tylko dobrze urządzonym i dosyć długim statkiem. Straty, któreśmy ponieśli wskutek naprawiania kabli, przypisywał Karol wadliwej ich konstrukcyi. Idąc za jego radą, używaliśmy później wyłącznie kabli z armaturą z drutów stalowych i uniknęliśmy tym sposobem wszystkich trudności, z tego powodu napotykanych.
Nie wchodząc w szczegóły różnych innych zmian i ulepszeń, zaprowadzanych przy telegrafach podmorskich, nadmienię tylko, że pierwsza moja teorya z r. 1857 w zupełności się utrzymała. Teoryę tę