Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/91

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zbywało nam i na morskich przygodach w czasie tej podróży.
Pogoda była prawie ciągle piękna, bez żadnego wiatru, jak zwykle zresztą na morzu Czerwonem, gdzie deszcze należą do rzadkości. Tylko upał był nużący. Mój termometr podróżny wskazywał prawie zawsze w dzień 30°R., a w nocy 31°; jest to temperatura, którą mieszkaniec północy, silny i zupełnie zdrów z łatwością znosi nawet przez dłuższy przeciąg czasu, ale w końcu jednak staje się męczącą. Dzień schodzi na ciągłej walce ze słońcem, od promieni którego trzeba chronić głowę i plecy. W nocy też nie można się ochłodzić. Wprawdzie wspaniałość gwiazd na południowem niebie, wśród iście egipskich ciemności nocy, jest zachwycająca, nie zastąpi jednak upragnionego chłodu.
Pewnego razu w nocy, gdy zajęty byłem sprawdzaniem izolowania kabli pomiędzy Kosseivą i Suakimem, nagle usłyszałem krzyki i gwałtowny ruch na pokładzie. Człowiek, któremu poruczone było bezustanne sondowanie głębin, przechylił się zanadto i wpadł w wodę. Ponieważ cały pokład doskonale był oświetlony gazem, zatem ludzie pracujący tam mogli dojrzeć nieszczęśliwego w wodzie i zaraz rzucić mu pierścienie ratunkowe, których było poddostatkiem na pogotowiu. Okręt został zatrzymany i spuszczono łodzie, które na długą i nieprzyjemną chwilę znikły w ciemnościach nocy. Nakoniec powróciły z tryumfem. Człowiek, pływając, utrzymał się na wodzie i na szczęście, nie został pochwycony przez rekina; a jest ich tu mnóstwo i ze szczególnym apetytem zjadają białych ludzi, rzadko bardzo naprzykrzając się czarnym. Drżał cały, gdy go wyciągnięto na okręt i nóż otwarty miał jeszcze w ręku. Zapytany o szczegóły swej przygody, opowiadał, że ujrzał się zewsząd otoczonym przez rekiny, ale zdołał wyciągnąć nóż z kieszeni i bronił