Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/93

Ta strona została uwierzytelniona.

jesteśmy Niemcami i że bardzo nas to dziwi, iż on mówi po niemiecku. A on na to: „Wszak jestem rodem z Berlina; proszę, niech mnie panowie odwiedzą.” Poczem odwrócił głowę i dalej na nas nie zważał. Meyer na drugi dzień odwiedził go i poznał bardzo przyjemnego człowieka, o ile nie znajdował się w obecności Turków. Przed 50 laty jako czeladnik krawiecki wywędrował z Berlina w świat; chciał zwiedzić Indye, ale okręt, na którym jechał, rozbił się na brzegach Suakimu; pozostał więc tam, przyjął wiarę mahometańską i z czasem został prezydentem miasta. Teraz był bogatym człowiekiem; oprowadzał mego przyjaciela po wszystkich swoich posiadłościach — tylko haremu, pomimo wielkich próśb, nie chciał mu pokazać, nawet seryo bardzo prosił, aby o żonach jego mowy nie było.
Gdyśmy roboty i interesy nasze w Adenie ukończyli, chciałem wraz Meyerem na statku „Alma,” należącym do „Peninsular et Oriental Company” jak najprędzej powracać do Europy. Ten sam zamiar mieli pp. Newall et Gordon. Gdy statek przybił do portu, okazało się, że był pełen i nie chciano nas przyjąć. Dopiero na wyraźny rozkaz gubernatora przyjęto nas na pokład, bo ani jednej wolnej kajuty nie było. Zgodziliśmy się chętnie na to, tembardziej, że podczas całej kilkomiesięcznej podróży na morzu Czerwonem sypialiśmy zawsze w ubraniu na pokładzie: gorąco bowiem w kajutach było nie do zniesienia.
Statek urządzony był wspaniale, życie na nim zbytkowne i towarzystwo wykwintne; wszystko to stanowiło kontrast z dotychczasowem naszem życiem. Panowie i panie po kilka razy dziennie zmieniały eleganckie toalety, a dwie kapele i chóry naprzemian starały się urozmaicić monotonną podróż morzem. Uważaliśmy, że nasze zniszczone ubrania nie pasują do tak dystyngowanego grona, a zdziwione spojrzenia dam utwierdzały nas w tem mniema-