Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 019.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

»Pan powiada, że u mnie nic nie umarło. Nu, u mnie umarto to, z czem ja żył i z czem ja umierać myślał. U mnie umarło serce dla tego miasta«.
Prawda! Rzeczą to jest dziwnie częstą i przedziwnie smutną, że — serca ludzkie umierają od kamieni, przez ludzkie ręce rzucanych.
I jeszcze, ze wzruszeniem, które tylko prawda głęboka i w artystyczną formę ujęta, obudzać może, zapożyczylibyśmy sobie motta od autora »Nad Urwiskiem«, gdy Pomponjusz i Papjusz, obaj srodze cierpiący, obaj przez los okrutnie dotknięci, w bezrozumnej walce strącają w przepaść to, co stać się im może jedyną, ostatnią podporą i nadzieją; — godło miłości, krzyż.
Utwory w tej książce zawarte, rozpadły mi się pod ręką na trzy części dość odrębne.
W pierwszej stanęły obok siebie trzy postacie kobiet żydowskich, różne ze sobą, lecz tak prawdziwe, że na każdej ulicy i w każdej kamienicy miast naszych, widzieć je może każdy — kto widzieć umie.
Chawa Rubin i piękna córka Symchy, której młodość, jak kwiat pod chmurą, więdnie pod ciężkimi zwojami łachmana, przebywają wśród nas oddawna. »Perła« jest wytworem czasów nowych, lecz któż o niej nie słyszał? Któż krzykowi bólu, podobnemu do wycia, który wydarł się z piersi dziada jej, Abrama, nie zawtórzył westchnieniem? Jest to dusza upojona marzeniem o raju, zapatrzona w gwiazdy i wpadająca w otchłań.
Część druga, to smagani głodem ciała i ducha nędzarze, którzy staczają się na dno urwisk i ze śmiertelnego znużenia mdleją na skrajach dróg publicznych, którzy baśnią błądzącą po gorzkich ustach, lub kwiatem, rzuconym przez rękę życzliwą, koją głody dusz, tęskniących w ciałach zwiędłych, brudnych, od łachmanów ciężkich ku temu, co ma siłę, świeżość, czystość, lot i wdzięk.