Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 020.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Część trzecią otwiera i zamyka Marya Konopnicka.
Zbliska tylko przyjrzeć się trzeba, aby odkryć pokrewieństwo bliskie pomiędzy »Mendlem Gdańskim«, a »Srulem z Lubartowa«. Chętnie też u początku tej części umieścilibyśmy rysunek, przedstawiający »stolicę mrozów«, Jakuck, a w niej izdebkę, pełną takich tęsknot, które podobne są do wycia, a w tej izdebce dwóch ludzi, którzy razem tęsknią, wspominają i płaczą.
Chętnie też jeszcze przyozdobiliśmy część tę obrazem furmana Jośka, który dziecię na wozie jego marznące, okrywa swoim chałatem, a sam, aby uniknąć zmarznięcia, bieży co siła przy toczącym się wozie.
Z rozkoszą artystyczną wyrysowalibyśmy u wstępu do tej części ten liść strącony, tego starego Netela, gdy razem z wnukiem stoi w noc księżycową na mostku i, opierając się o wątłą baryerę, wzrok puszcza po brylantowych lodach rzeczki, po księżycowej srebrzystości nieba, ziemi i powietrza, »bo tak mu czynić każe jakaś istota niezmiernie dobra i piękna, choć niewidzialna...«
O, liście strącone, przez jedne podmuchy wiatru wciąż podrywane z nad błotnistej ziemi w srebro księżycowe, a przez inne wciąż powracane na błotnistą ziemię, jakże was wiele jest na każdem miejscu świata, na każdym strumieniu jego życia, — jak chciwie wpatruje się w was oko artysty i jakiem współczuciem obejmuje was serce człowieka!
Ta część trzecia, to ziarnka złota i smugi lazuru, dostrzeżone na falach strumienia i w akcie służby złożone u stóp prawdy, braterstwa ludzkiego i sztuki.
A dlaczego książkę kończą i zamykają »Ogniwa«?
Bo w tej noweli mieści się myśl dla wszelkich stosunków ludzkich fundamentalna, kamerton wśród tonów wszelkich ludzkich spójni.
Jakiemikolwiek są nasze imiona, odzieże, rysy obliczy i linie