Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 058.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Była to żydówka lat szesnastu lub siedmnastu.
Razem z swoją matką, leciwą kobietą, trudniła się ona roznoszeniem pieczywa po samem N... i paru okolicznych wioskach, w których prócz miejscowych włościan przemieszkiwali robotnicy z sąsiedniej cegielni i jakiejś fabryki podmiejskiej.
Jedno z tych stworzeń boskich, które można widzieć codzień — a nigdy nie zauważyć.
Przekonany jestem, że mnóstwo ludzi, codzień bułki z jej koszyka wybierających, nie znało dobrze ani brzmienia jej głosu, ani rysów twarzy. Spotkawszy ją bez koszyka, inaczej ubraną, nie w codziennej, wyblakłej, zbrudzonej i obszarpanej u dołu spódnicy, a zwłaszcza bez tej czarnej, włóczkowej chustki, którą obwiązywała sobie głowę, wielu nie wiedziałoby, iż mija swoją roznosicielkę chleba.
Znano ją, jak się zna rzecz jaką. Każdy rozumie, iż koszyk z bułkami sam nie będzie latał od domu do domu. Trzeba się z tem zgodzić, iż ktoś musi go nieść. Szczerze mówiąc jednak, zajmowała ludzi tylko zawartość koszyka.
Byli stali odbiorcy pieczywa, którzy nie wiedzieli nawet, jak zowią się matka i córka. Żydówki. Żydówka stara, żydówka młoda. »Nie piekłam wczoraj chleba, muszę go wziąć od żydówki« — mówiono; albo: »Nie widzieliście tam gdzie żydówek z chlebem?«
Gdy którego dnia nie chodziły razem po wsi, lecz z osobna, zadawano sobie potem pytania:
— Od której żydówki braliście dziś chleb?
— Od młodej — nie, od starej. Ale nie, napewno od młodej. Zresztą, to już dobrze nie wiem.
Wprawdzie nosiły się zupełnie jednakowo ubrane, ale, oczywiście, przy drobnem napięciu uwagi wątpliwość taka byłaby nie-