Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 079.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

poco i przychodziła późno w nocy i szła prosto do siebie, piękne i ciepłe jej futerko tajemniczym sposobem znikło z szaragów w przedpokoju. Chodziła do gimnazyum w lekkim jesiennym żakiecie, przeziębła i kaszlała. Tak trwało z tydzień.
Abram naprawdę zwiesił głowę. Wzdychał często, stał się opryskliwy w stosunku do znajomych, patrzał w ulicę, ale jedynie z przyzwyczajenia, stan trawienia pogorszył się i doktór nie pomógł.
Wreszcie któregoś dnia przy wieczornej herbacie nie wytrzymał.
— I co ja mam robić — zapytał cicho, nie patrząc na wnuczkę.
Sara podniosła na niego z nad książki swoje świecące oczy.
— Naprawdę pytasz, czy tylko tak sobie? — rzekła.
— Naprawdę...
— Słuchaj tedy...
Szybki ognisty potok polał się jej z ust. Zerwała się z krzesła, trzęsła głową, wywijała ręką, czerpała z kieszeni dziada i sypała deszcz złoty...
— Dawać, dawać i dawać — szepnął Abram i uśmiechnął się tak jasno, jak dawniej.
Uległ. Córka zegarmistrza wyjechała za granicę, futerko wykupiono z lombardu, z mieszkania Perelmana trysnął strumień pieniędzy i toczył się coraz obfitszy.
Dziwiło się miasto, Abram wzdychał, otwierając kasę, podpisując czeki, stara Feiga wytrzeszczała swoje senne oczy, ale w domu ich podawnemu, niby jaka cudowna lampa, paliło się szczęście.
Do Perelmana jęły dochodzić słuchy o nadzwyczajnej miłości koleżanek i ubogich dla Sary, którą przez skrócenie nazwiska, a może i dla wyrażenia uczucia nazywano Perłą. Sara znowu śmiała się, całowała ich, gwarzyła; stary cieszył się radością, której nie znał dotychczas, której nawet nie rozumiał.
Tylko wymagania wnuczki nie miały końca, tylko coraz więcej wywlekała celów »pilnych najważniejszych«, tylko jej nigdy nie