Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 099.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

bełkoczą pożarte strzępy języków, chrupie próchno kości, miotają się zgnite szmaty łachmanów.
W furyi potwornej walki rozjuszyły się wszystkie plemienne urazy, poruszył się zatruty osad wieloletnich podjudzań i jak zjadliwe robactwo podniecał nienawiść.
Niemowa starał się wydrzeć pejsy »parszywemu żydowi«, Lejba — zdusić zawsze obcego a teraz przeklętego »goja«.
Co moment poślizgiwał się to jeden to drugi i chwytając się krzyża, odzyskiwał równowagę. Raptem urwała się pod nimi ziemia, zawiśli na chwilę obaj, trzymając się zbawczego słupa, gdy nagle wychybotany w bójce krzyż wyważył się i zwalił się całym ciężarem. Koziołkując runęli, zadzwoniły kamienie, stęknęła ziemia, potoczyły się dwa ciała i nieruchomo legły bezkształtne i szare, jak głazy.
Krzyż sunął się po zboczu z szorstkim szelestem sypiącego się żwiru, aż się zatrzymał na jakimś występie, pękł w górze z głuchym trzaskiem i cały wierzchołek z łoskotem zleciał na dno...
Bogatemu w stare zabytki, z dnia na dzień podupadającemu miasteczku, przybyła znowu osobliwość.
Dziwnie przełamany krzyż nad stromem urwiskiem.
Ustawiony na nowo — bez blachy Chrystusa, który się gdzieś zapodział, i górnej części — wyglądał jak wielka dwuramienna szubienica.
Patrząc na te rozpięte na pustkowiu czarne złowrogie belki, niepodobna się było oprzeć wrażeniu, że jest to jakiś fatalny znak groźby lub przestrogi.
Niejeden przechodzień nad nim się zastanawiał, a ktoś nieznany, skłonny widocznie do uogólnień, zaopatrzył go nawet w napis:
...Wyniszczonych, niedołężnych, pozbawionych głosu, przez los obdartych nędzarzy wyrok dziejów sprowadził nad straszne urwisko.