Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 157.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— O jakim?
— O tym, co ja go panu opowiedziałem.
— Śliczna bajka.
— Bajka! to jest bajka! Ha... ładna bajka! Nie, panie, prawda to nie jest bajka — ale nie każdy chce prawdzie wierzyć...
— Trudno, widzisz.
— Trudno? dlaczego trudno? — bo powiedział Berek, a jakby powiedziała książka, toby każdy wierzył — bo to książka. Berek nie ma wiary — a dlaczego Berek nie ma wiary? — bo jest Berek! Taki nasz los. My jesteśmy od całego świata pokrzywdzeni.
— W czem?
— We wszystkiem. Naprzód w majątku.
— Jakim sposobem?
— Niby pan nie wie!
— Nie wiem...
— Powiedz pan, przecież u państwa czytają biblię.
— Czytają.
— To pan wie, że stary Icchok miał dwóch synów, jeden się nazywał Jankiel (Jakób) — a drugi Ejsaw. Jankiel starszy był, jemu się należało dwie części majątku, a tamtemu tylko jedna. Od Jankla pochodzą żydy, bo on jest Isroel, od tamtego wszystkie inne ludzie — a majątek był ładny... piękny majątek był.
— Jaki?
— Cały świat! Weź pan teraz na delikatny rozum i miarkuj jaka nam krzywda jest i nawet nie dadzą się upomnieć — powiadają, że my łapserdaki jesteśmy. Sy git? to ładne procedura jest!.. to pfe jest!...
Tak gwarząc dojechaliśmy do miejsca, w którem się drogi rozchodzą. Berek zeskoczył z wózka i poszedł w swoją stronę ku rodzinnemu miasteczku, ja pojechałem dalej.
Legenda opowiedziana przez Berka stała mi ciągle na myśli.