aby im nie zesztywniały zanadto, konie stawały się kosmate od oszronionego włosa, a wąsy ludziom przymarzały do futrzanych kołnierzów — mimo to tak jakoś wszystkim było rzeźko i lekko, że całe miasteczko zdawało się prędzej i weselej poruszać.
Chaim również rzeźko szedł z powrotem do domu. Nie daremnie przepracował dziś noc całą; aptekarzowa była ostatecznie zadowolona, a tak rada z niepraktykowanej słowności Chaima, że mu już nic nawet nie wspominała o skrawkach. Lecz co najgłówniejsza, niósł pieniądze w kieszeni, które go wyżywić mogły cały tydzień może, a do tego miał obietnicę nowej i prędkiej roboty. Wesół więc był i czuł potrzebę w jakikolwiekbądź sposób radość tę uzewnętrznić. Zbliżając się już do domu, wstąpił do kramiku i za całe dziesięć groszy kupił obwarzanków dla dzieci. Niosąc je, uśmiechał się na myśl, jak jego mała Ryfka wyciągnie rękę do tych łakoci i zanim się jeszcze ze swą porcyą upora, zacznie odbierać innym, mniej, niestety, rozumnym braciom i siostrom. Ta Ryfka, to oko jego głowy, to słodycz jego życia. Jeśli Lejzorek jest jego pomocnikiem, doradcą i przyjacielem, to ta mała jest jego za wszystkie trudy nagrodą. Dziś jeszcze uszyje jej tę sukienczynę ze skrawków — och, jaka ona będzie w niej śliczna, istotnie jak cukier.
Z twarzą rozjaśnioną i myślą pełną pociech rodzicielskich wstępował w bramę swego dziedzińca, który dziś — nawet ten dziedziniec! — dzięki mrozowi wydawał się czystym i lśniącym. Gdy jednak po urwistej, lodem oszklonej pochyłości zstępował do rudery, w której suterenach miał swoje siedlisko, ucho jego uderzył jakiś gwar niezwykły. Donośne, pełne lamentu zawodzenie Małki akcentowało się w nim złowrogo. Przyspieszając kroku i nieco blednąc, dobiegł drzwi swego mieszkania. Wrzawa cała zwróciła się ku niemu. Zrazu nic pojąć nie mógł; Małka krzyczała, płacząc i przeklinając, dzieci jej wtórowały, nawet mały Josiel, pozostawiony samemu sobie, piszczał co miał siły. Obejrzał się Chaim
Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 209.jpg
Ta strona została uwierzytelniona.