— Cicho żydy, niech sam rabin krzyczy! — upominał rozgadaną trójkę, która na niego uwagi nie zwracała.
Aby tę uwagę zbudzić, przesiadł się bliżej kozła i Joska za pejs pociągnął.
— Mojsie! Mojsie! — wesoło zawołał — a czy ty słuchałesz o taki wypadek, że na Łowickie jarmark żyd koniowi uczeknął?
Ten koń miał felru małego
Że był trochę — ukradziowanego!
— Mnie nic do tego... — dokończył mimowolnym rymem woźnica, i jął na nowo szwargotać.
— Ho, ho, toś ty widzę wcale nie ciekawy! Ale jak ja ci zaśpiewam jeden delikatny kawałek, to zaraz uszy postawisz jak zając.
Odchrząknął, papierosa na śnieg cisnął, wykrzywił się zabawnie i zaśpiewał:
Radujcie się, zidziowie,
Dobrze szlichać w Wlesiowie.
Już szkolników śpiewają
Mesyasza witają..
Ej, wej! taj, daj dum!
Ach waj! bim, bom, bum!
Żydzi szturknęli się łokciami i trochę przycichli.
— Acha! to wam zakręciuło koło serca. Posłuchajcież dalej:
Trzysta zidziech i dwieście
Zgromadził się bul w mieście.
Wszystkich krzyknął: — Ach! ach! ach!
I wystrzelił: — Pach! pach! pach!
Ej, wej! taj, daj, dum!
Ach, waj! bim, bom, bum!