Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 362.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

różniejsze: jękliwemi prośbami, całowaniem rąk, oddawaniem każdemu, kto zażąda, wszelkich zażądanych przysług. Ażeby zasłużyć się publiczności i zdobyć od czasu do czasu jakiś grosz naddatkowy, staje się naprzemian: posłańcem publicznym, listonoszem, stręczycielką sług, pośredniczką między pożyczającymi a chcącymi pożyczać, sprzedającymi a chcącymi nabywać. W sklepie siaduje dorywczo tylko, od czasu do czasu; wyręcza ją tam matka, z sióstr która, sąsiadka jaka; ona zaś sama całymi dniami biega ze schodów na schody, dźwiga pod ramieniem ciężkie zawinięcia, nosi na plecach stosy starej odzieży, staje pokornie u progów różnych z dwoma koszami w rękach, z których jeden zawiera bakalie, a drugi herbatę i butelki z winem, kłóci się z kucharkami i stróżami domów, którzy jej do dobroczyńców puszczać nie chcą, przekupuje surowość ich parą fig albo garsteczką orzechów; niekiedy wpada w niecierpliwość i z osobami płci swojej, które wytwarzają dla niej uciążliwą konkurencyę, wszczyna na ulicach takie kłótnie, iż zbliżają się stróżowie porządku publicznego i do ustąpienia z placu walki skłaniają ją siłą pięści. Raz nawet w ręku tych grubiańskich przedstawicieli wielkiej idei pozostał spory kawał aksamitnego niegdyś kołnierza, zdobiącego watowany jej kaftan.
Cipa po zginionej w ten sposób ozdobie stroju swego zapłakała rzewnemi łzami... Chwila ta rozczulenia była przecież u niej wyjątkową. W ogólności nie skarży się nigdy na nic, a jeśli czasem ktoś, spotkawszy okiem żałośliwe spojrzenie jej, zapyta ją z większem lub mniejszem współczuciem: — »Cóż, Cipo, czy wielka tam u was bieda?« — nigdy nawet na pytanie to nie odpowiada twierdząco, tylko mówi: — »Nu! jak Pan Bóg chce, tak jest«. Zdarzają się i tacy, którzy, znając nieco bliżej domowe stosunki Cipy, a widząc pomarszczoną twarz jej, wilgotną nieraz od potu zmęczenia i wstrząsaną nerwowemi drganiami, mawiają do niej: