Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 363.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A cóż-bo ten twój mąż przez całe życie robi? Dlaczego on ci nie pomaga?
Wtedy z twarzy Cipy znika wyraz znękania, a zastępuje go coś na kształt gniewu.
— On ma swoją robotę, — odpowiada mrukliwie — on nie może pomagać mi w handlu.
— Jesteś więc, Cipo, bardzo nieszczęśliwą, mając takiego męża niezdarę.
Słysząc to, Cipa podnosi głowę.
— Żebym ja miała dziesięć córek, to ja bym Boga prosiła, ażeby im wszystkim dał takie szczęście jak moje.
Przy słowach tych oczy jej promienieją, rozrzewniony uśmiech okrąża usta, a rumieniec wzruszenia opływa czoło aż po brzeg czarnej peruki...
Ba! sztuki dokazałby ten, ktoby uzdolnił Szymszela do pomagania Cipie! W pierwszych latach małżeństwa swego Cipa sama, nie znając jeszcze całej rozciągłości, jakiej dosięgła uczoność jej małżonka, pozostawiała go w sklepiku do pilnowania i sprzedawania towarów w czasie swej nieobecności. Pilnować — pilnował i nawet bardzo sumiennie, bo jak kamień nieporuszony siedział za kontuarem, trzymając głowę w obu dłoniach i dumając nad tem, jakby się dały pogodzić dwa znajdujące się w Misznie przeciwne sobie twierdzenia: rabbi Gamaliela i rabbi Eliezera, albo — jakie wnioski wyprowadzić należy z pewnego powiedzenia rabbi Papy, z którego-to zresztą powiedzenia wyprowadzonych już zostało przez różnych komentatorów wniosków sto i dziesięć. Szymszel przecież usiłował wywieść z niego wniosek sto jedenasty i dumając nad nim, pilnował powierzonego sobie sklepiku bez żadnej przykrości ni przeszkody. Ale gdy przyszło do drugiej części zleconej mu roboty, czyli do sprzedawania, rzecz zaczynała być wielce trudną dlatego, że nie