Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 367.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

dotykał niebios, ciężkich jesiennemi chmurami, a podstawa wspierała się o zroszone deszczem kamienie podwórka.
Dokoła ciemność panowała czarna, a na tle jej promieniały szczeble tej drabiny złotej, z których na każdym stał anioł. Aniołowie to byli różni. Szymszel rozpoznawał ich z kolei, niby istoty, których nigdy wprawdzie dotąd nie widział oko w oko, ale których portrety widywał nieraz na kartach czytanych ksiąg. Tam u samego dołu drabiny, wspierając ją potężnymi barkami stał Sar-ha-Olam, archanioł wiedzy. »Nie darmo w Hagadzie nosi on tytuł książęcia świata« — pomyślał Szymszel, — bo szkarłatna opona opływa olbrzymią postać jego, a na głowie swej dźwiga koronę, złożoną z liter misternie zwikłanych. Zresztą, duch to był dumny i z chłodnem obliczem. Mgły, srebrnemi pasmami odrywając się od łona anioła wiedzy, ulatywały w otaczające go ciemności i gdy zdawały się walczyć z niemi w przestrzeni, Sar-ha-Olam patrzył na walki te wielkiem, spokojnem, przejrzystem okiem.
Powyżej wznosili się aniołowie inni, różni. Szymszel poznawał ich wszystkich, każdego zwąc po imieniu. »Oto jest anioł Metatron. Bądź pochwalony, aniele Metatronie, który strzeżesz Izraela, jako źrenicy w oku, i biedną jego głowę osłaniasz skrzydłami swemi«. Skrzydła anioła Metatrona śnieżyście białe są i tak jak tałesy, w których modlą się synowie Izraela, obramowane ciemnobłękitnymi szlakami.
— A oto jest anioł Uryel z jedynastu towarzyszami, którzy rządzą dwunastu miesiącami w roku. A oto aniołowie wichru i ognia... wyglądają, jako tęczowe tumany, lecz barwy ich bledną co chwila..., rozpraszają się, znikają i ztamtąd, kędy stali, leci już tylko dźwięk struny pękającej z długim, żałosnym poświstem... A oto... bądź pochwalony, o Sandalfonie, aniele modlitwy!
Tak; u szczytu drabiny złotej, której podnóże wspiera archanioł wiedzy, o potężnych ramionach, w płaszczu szkarłatnym i ko-