Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 376.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wonia i błyszcząca potem, niby rosa. Gdy zaś usadowili się już wszyscy w ten sposób, rozpoczynali próbę, czyli śpiewanie wspólne i kolejne, ożywiane i kierowane przez kuśnierza, który stojąc w głębi, obiema rękami wymachywał.
Wtedy to w piersi Cipy rozpoczynał płynąć ów potok miodu.
Jakkolwiek była gospodynią domu, nie potrzebowała wcale myśleć o przyjęciu gości. Na wieczorach wokalno-dramatycznych u Szymszela i Cipy przyjęcia żadnego nigdy nie bywało. Jeżeli ktokolwiek z gości zmęczył się śpiewaniem, napijał się wody i koniec. Cipa tedy, nie potrzebując odrywać się od przyjemności towarzyskich dla gospodarskich zachodów, siadała na ziemi przy samym piecu, obejmowała obiema rękami podniesione kolana, patrzała i słuchała. Patrzała na męża i słuchała męża. Gdy inni śpiewali, twarz jej stawała się obojętną, czasem nawet lekceważącą, ale gdy kolej śpiewania przychodziła na wysmukłego człowieka, który w kamizelce i rękawach od koszuli na stole siedział, wtedy, o! wtedy, mrocznie rysująca się w cieniu pieca, twarz ta uwiędła, z czarną peruką niby z plastrem sadzy nad pomarszczonem czołem, tak rozpromieniała się dumą, taką okrywała się tkliwą, zachwyconą błogością, iż, patrząc na nią, każdy rzekłby: »szczęśliwa kobieta!«
Próby ciągnęły się niekiedy do godziny pierwszej i drugiej po północy, ale Cipa ani na chwilę oczu do snu nie zamykała. Starał się także nie zamykać ich nabożny Enoch, siedzący w kąciku, z burym kotem w objęciach, ale powieki kleiły mu się mimowolnie a czapczyna zsuwała się na tył głowy. Co do innych dzieci, Liba leżała na wysokościach matczynych pierzyn, z szeroko rozwartemi oczami, z warkoczykiem, który rozplatał się zwolna i opuszczał na bladą jej twarz pasma lnianych włosów; Esterka usypiała twardo za plecami ojca, rozciągnięta na stole, z pod którego wyglądały stopy i białe plecionki śpiącego też Mendelka. Lejzorek budził się czasem