Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 389.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

giej aryi Samsona, zaczął się poruszać, zapewne w celu przybrania dogodniejszego położenia dla wiecznego spoczynku, malec wrzasnął z całej siły, w czem doskonale poczęli go naśladować rówieśnicy. Utworzył się z tego chór, całkiem nieprzewidziany w pierwotnym układzie opery. Josiel położył jednak koniec temu nieregularnemu ruchowi audytoryum przez podanie przywódcy ruchu absolutnemu ostracyzmowi...
Zaledwie reżyser zdołał wrócić na swoje miejsce, gdy zasłona podniosła się zwolna.
Tym razem widzimy rzecz całkiem nieprzewidzianą.
Pośrodku sceny stoi... budka, w której sprzedaje się wodę sodową. Jest to pałac, w którym mieszka piękna i wabna filistynka, Dalila. Drzwi pałacu są otwarte i przyozdobione festonami perkalowej firanki, z brzegami wyciętemi w zęby. Z jednej strony ściana pałacu jest ślepą, z drugiej ma jedno okno.
Za firanką, na wiedeńskiem krzesełku siedzi Dalila, w błękitnej sukni, rozpiętej na ogromnej krynolinie, z różowym wachlarzykiem w ręku. Siedzi i dziecinnemi oczami, które wśród jej twarzy wyglądają jak niezabudki w bukiecie piwonii, patrzy wprost na publiczność. Potem wstaje i wychodzi zza firanki. Zaczyna śpiewać.
Bas wcale ładny!
Śpiewa o tem, iż wdziękami swemi uwieść musi Samsona, aby następnie wydrzeć mu tajemnicę jego dziwnej siły.
Dalili trochę niezręcznie jest poruszać się w długiej sukni i przytrzymujących ją żelaznych obręczach; oprócz tego jest mocno zakłopotana różowem narzędziem, które trzyma w ręku, a z którem nie wie sama, co jej czynić wypada.
Wełniste loki, opływające jej czoło i plecy, zwiększają gorąco, które uczuwa na widok mnóstwa oczu w jej twarz wlepionych. To też basowy głos drży i wpada w tony tak już nizkie, że aż