Strona:Zbigniew Kamiński - Król puszty węgierskiej.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.

stepu, niską tylko trawą porosłego, ogrodzony dokoła, żeby publiczność nie wchodziła tam, gdzie mają przebiegać konie, i nie spowodowała nieszczęśliwego wypadku. Na wysokich żerdziach i pod namiotami powiewały chorągiewki o barwach narodowych. Największy namiot, ozdobiony jedwabnemi draperjami, był przeznaczony dla przedstawicieli miejscowej władzy. Pięknie też była ubrana trybuna dla sędziów, którzy mieli rozstrzygać o zwycięstwie i udzielać najlepszym jeźdźcom nagrody.
Po placu wyścigowym krążyły tymczasem powozy właścicieli ziemskich, po większej części zaprzężone w czwórkę pięknych koni. Między powozami, w których siedziały świetnie strojne panie, snuli się oficerowie-huzarzy w bogatych mundurach, magnaci w węgierskich ubiorach, niektórzy panowie w cywilnej odzieży, a wszyscy na dzielnych koniach. Dokoła ogrodzenia cisnęły się masy widzów; na ławkach, jak i na trybunach pod gołem niebem, tak było pełno, że jabłko rzucone do góry nie doleciałoby do ziemi. Piękna pogoda i zajmujący widok wyścigów zwabiły bogatszych i uboższych z dalekich nawet okolic.
Nad porządkiem czuwali konni pandurzy, czyli policjanci węgierscy, i huzarzy z wydobytemi szablami.
Państwo Sądeccy spożyli obiad w hotelu i udali się na plac wyścigowy, gdzie znaleźli miejsce w pobliżu mety, skąd wszystko mogli widzieć dokładnie.
Ludwiś ciekawie przyglądał się różnobarwnemu tłumowi. Tyle koni, powozów, takich strojów, takiego mnóstwa ludzi, razem zebranych dla wspólnej zabawy, nigdy jeszcze nie widział. Z upragnieniem oczekiwał rozpoczęcia wyścigów.
Nareszcie przykłusował do jednego z najpiękniejszych namiotów niemłody pan na wronym koniu, w wytwornym stroju węgierskim, z piersią ozdobioną orderami; długie wywoskowane wąsy, smagła twarz i oczy iskrzące zwiastowały Madziara czystej krwi. Otaczała go strojna drużyna magnatów i dostojników.

9