Co chwila z dołu przez mroki mdlejące
Mignie punkt czarny... To wschodzące słońce
Powitać leci ptak.
Pożar wciąż większy — pół niebios sklepienia
Ognista łuna teraz rozpłomienia,
Blask rzuca w jarów cieśń.
Spadły perłowe mgieł zwoje — rubiny
Błysły na liściach — zaszumiał las siny
W radosną świtu pieśń.
I wstało słońce w wielkim majestacie,
W królewskiej, świetnej, złotolitej szacie,
Wygnało mrok i cień.
Już widno, jasno... Wszędzie ruch i życie,
Las szumi, orzeł waży się w błękicie...
To dzień! to dzień! to dzień!
Miriam (Zenon Przesmycki).
Wyzłocone słońcem szczyty
Już różono w górze płoną,
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.
W dole — lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannem oświetleniu
Mknie się zwolna przez parowy.