Strona:Ziemia Polska w piesni 302.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Postać juhasa przed oczy mi stanie...
I, niby orzeł z podciętemi pióry,
Krwią skrapiający swe rodzime granie,

Duch mój do smreków tuli się bezwładnie...
I naprzód czuje strach i żal ponury,
A potem znowu — senność go opadnie...

Jan Kasprowicz.


WICHER HALNY.

Nikt nie zgadnie, jak i kiedy przyszedł na ten świat,
Czy po nagich krzesanicach z gór na ziemię spadł,
Czy się podniósł z cichych stawów i zmurszałych den,
Gdzie na wodnych traw podłożu zmógł go długi sen —
Czy go zrodził bór, co nocą w czarnych głębiach huczy,
Czy ten martwy ugor skalny, gdzie się Rozpacz włóczy...

Przypadł cicho w trawy śpiące i jak martwy legł,
Objął w uścisk boru mroczny, skamieniały brzeg,
Las drgnął tylko, tak jak człowiek zbudzony ze snu,
Kilka liści spadło zwolna na podłoże mchu,
Szmer poleciał w górę, w górę, ponad mroczną tonią...
Słychać w ciszy szelest skrzydeł i gwiazdy gdzieś dzwonią.

I rozbudził tłumnie trawy górskich hal i łąk,
Fala głosów kołysanych rozlewa się w krąg,
Coraz dalej, coraz szerzej płynie szmerów chór,
Aż uderza huczną falą o uśpiony bór.
Pochwyciły hasło wiatru smreki, sosny, jodły —
Las i góry wzniosły w niebo przedwieczorne modły!