Strona:Ziemia Polska w piesni 314.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nieokreślona ufność w przyszłości koleje
I zgroza na myśl o tem, co się wkoło dzieje, —
Wszystko wrzało w nas, łkało, grzmiało burzą dziką,
A bór wtórzył nam swoją olbrzymią muzyką.

Stój! Patrz, las się w tył cofnął, jak zielona ściana.
Przed nami mała, jasna, słoneczna polana,
W środku wyniosłość jeszcze, ze skał utworzona,
Głaz wielki — i krzyż w górę wyciąga ramiona.

To szczyt! Hełmowej góry promieniste czoło!
Naprzód! Na skalny cypel drapać się!
Aa!
Wkoło
Świat cały leży w setnych swych barwach i zmianach.
Spójrz tu! Cudna sielanka! Zamknięta w dwóch ścianach
Wzgórz, wonnym porośniętych od stóp do głów lasem,
Srebrnolitym Prądnika przepasana pasem,
Wije się kręto cicha Ojcowska dolina.
Nie wiesz, nie widzisz, gdzie się kończy i zaczyna.
Świat tu niewielki, cały zamknięty sam w sobie,
W ręką mistrza-przyrody wyciosanym żłobie.
Bieluchne domki mile śmieją się w zieleni,
Prądnik się, lekko szemrząc po kamykach, pieni,
Po stokach, dzwoniąc w dzwonki, chodzą krów gromadki,
Tu i owdzie wołanie odezwie się z chatki,
Lub głuchy łoskot siekier gdzieś w boru zadźwięczy...
Jak mucha, w srebrnej sieci schwytana pajęczej,
Tak oczy z więzów czaru wyrwać się nie mogą,
Którym tchnie ten zakątek... Tak tu cicho, błogo,
Tak mało wrzawy świata, a szczęścia tak wiele!

A spójrz tam. Wzrok swój w tysiąc promieni rozstrzelę
I nie obejmę jednak od końca do końca