Strona:Ziemia Polska w piesni 328.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak ranna zorza swój rumieniec śliczny
Pokaże, rosa perłowe kropelki
Pozbiera, jużci pasterz okoliczny
Nie zaśpi, a ptak wyśpiewuje wszelki;
Ci trzody owiec żeną między wrzosy,
Te, mokre skrzydła otrzepują z rosy.

Wnet różnych głosów stroją instrumenta,
Po drzewach skacząc wysoko, to nizko,
Krzykną roślejsze i drobne ptaszęta,
Bezpieczne, chociaż słuchamy ich blizko;
Za nic koncerty i włoskich nut sztuki,
I milsze głosy bez mistrza nauki.

Odpocznie ptactwo, aż zaczną pasterze
Smutne wywodzić dumy na fujarze.
Inni zaś skoczne mazury na lerze,
Tańcując z nami, każdy w swojej parze;
My wdzięczne pieśni śpiewamy koleją,
Lasy słuchają, a gaje się śmieją.

Nie wiem, co tęsknić, pasąc owiec trzodę,
Z pilnością strzedz ich potrzeba od wilka.
Przebrnąwszy potok, oczyma powiodę,
Aż pastereczek bieży ku mnie kilka;
Z temi się witam, chwytając za szyję,
Wnet jedna drugą zczesze, splecie, zmyje.

Usiędziem sobie pod jaworem ciemnym,
Nad czystem źródłem pryskającej wody:
Ze skał fontanny natura foremnym
Kunsztem zrobiła pasterzom ochłody;
Nic nam słoneczny upał nie dokuczy,
Jawor zaszumi, a strumyk zamruczy!