Strona:Ziemia Polska w piesni 356.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaraz się porwą w zawody młodzi,
Którym rumiana Venus rej wodzi,
Gdzie skocznym taktem wraz poskakują,
I alternatą panny częstują.
Tam wolno palce ścisnąć i dłoni
Wolno podrapać, której nie broni;
Może uszczypnąć, może nieznacznie,
Pieszczoną rękę całować smacznie.
A cóż ma heban nad cię jaworze?
Ty masz głos w cenie a on w pozorze.
On swym widokiem ucieszy oczy,
Po tobie wesół człek, gdy wyskoczy.

Wespazyan Kochowski.


SOSNA.

U stóp ja twoich leżę, sosno niebotyczna,
I patrzę na wyniosłe twe zielone szczyty —
I płuca mi rozszerza twoja woń żywiczna,
A myśl — jak rozbujany ptak — leci w błękity.

O, jakież mi pielgrzymki twoja zieleń szepce!
Boś ty drzewem wędrowców. Białe twoje deski
Były mi pierwszą łódką żeglowań; w kolebce
Unosiłaś mą duszę w marzeń świat niebieski.

I dziś, gdy oczy zamknę na świata orkany —
Na łożu z twoich desek, na białem twem łonie,
Płynę do złotych rojeń ziemi obiecanej,
Tyś mi nawą, falami — twe żywiczne wonie.

A oto przyjdą ludzie, co ostrzem siekiery
Wyciosają twój smukły pień — na maszt wysoki