Jak bramin w święte fale Gangesu,
Rzucam się w fale Świtezi:
Duch mój wybiega z własnego kresu,
Niech go ta głąb użelezi.
Całem swem ciałem pruję wód tonie,
Wsiąkam ich treść w swoje żyły;
Siły nadziemskie czuję w swem łonie,
Nieznane czuję w niem siły.
Jak ryba w morzu toczę się kołem,
Toń mię w objęcia pochwycą,
Zlewam się w jedno z płynnym żywiołem,
Znika mi własna granica.
Fala całuje — fala mię pieści —
Pierś mi swem tchnieniem odświeża:
Fala mi śpiewa — fala szeleści —
W bezmiary ducha rozszerza.
Płynę na głębie przez fale srebrne —
Jakby w nieziemskiej kąpieli:
Świteź ma czary jakieś leczebne,
Ciało i ducha weseli.
Świteź ma czary wody letejskiej:
Z jej głębi dzwonią ci dzwony —
Trosk zapomnienia hymn czarodziejski,
Aż drga twój duch odrodzony.
A powiedzcież, rybaku mój młody,
Co tak znacie jeziora głębiny —