Ziejące żarem ognia, rozwarte szeroko,
Dojrzawszy Złotą Bramę — stanęło na niebie...
— Nie, słońce!... to myśl moja zatrzymała ciebie!
Kazimierz Gliński.
Zieleń! zieleń! Wszystkie strony
Wziął w objęcia las zielony —
Od podnóża
Płyną wzgórza.
Czasem jasność słońca skradną
I skalistem błysną czołem...
Nagle przerwą się, rozpadną,
Pójdą w ciemną dal rozdołem,
A w rozdole twemu oku
Błyśnie srebrna nić potoku.
Płynie wartkim, szybkim biegiem,
Muska kwiaty ponad brzegiem —
Traw szpalerem,
Płynie z szmerem,
Więzi stopy wzgórz pierścieniem,
I okryta lasem — ginie.
Płynie wzrok twój za strumieniem,
Myśl na falach marzeń płynie,
Budzi życie przeminięte,
Wśród tej ciszy wzgórz zaklęte.
Poza miastem dąb wiekowy
Współrówieśnik kaźmierzowy,
Olbrzym stary
Wzniósł konary