Czasem się piorunowe zakołyszą chmury
I głuchy grom do ruin wleci — i zabłyska!...
Chmuro! czy nie spotkałaś w swoim locie górnym
Kluczem żórawi duchów lecących widomie?
Czy ty jęku żadnego nie słyszałeś, gromie,
Który konał jak echo w pustyni najcichsze,
Nie odbity od piersi skał głosem powtórnym?
Żaden was krzyk nie doszedł — chmuro! gromie!
wichrze!? —
Kazimierz Gliński.
Przez czerwony berberys, blade polne róże,
Usiłujące schwycić wędrowca za ramię,
Po stromej ścieżce pnę się na skaliste wzgórze
I zadumany siadam na gruzów odłamie.
Jak puszczyk, pośród ruin sprawujący stróżę,
Westchnienie ciężkie topię w żab grających gamie.
Brzmią muzyką ich stawy, strumienie, kałuże,
Tonące w wierzb — proporców wiejskich panoramie.
Hej! nie takie orkiestry grały po tych błoniach,
Nie takie tu szumiały proporce, sztandary,
Nie tacy, jak dziś jeźdźcy hasali na koniach!
I — przygnębiony — głowę chwyciłem rękoma...
A wtem szept dolatuje z poza baszty starej:
»Rozpacz — przedwczesna zawsze... Przyszłość — niewiadoma...«
Władysław Bukowiński.